Ciekawy przypadek. Gość, który po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu, postanawia powiedzieć Ci, jak bardzo Cię lubi. Bełkotliwym, lekko niezrozumiałym, stylem artykulacji ustnej pompuje Twe ego informując cię o tym jak bardzo zaj#bisty jesteś i jak bardzo go rozumiesz.
Mimo że prawdopodobnie pierwszy raz tego człowieka w ogóle widzisz, dajesz mu skończyć ten nieskładny monolog, po którym to nietrzeźwe indywiduum odtoczy się krokiem chwiejnym, aby ponękać swoim przypływem miłości innych uczestników imprezy.
Standardowe hasło: Stary, szanuję cię!
Typ najczęściej dociera już na imprezę mocno „zaprawiony”, więc do osiągnięcia libacyjnego punktu krytycznego, wiele mu nie potrzeba. Coś jest jednak nie tak z tym imprezowiczem, bo zamiast paść na twarz i przejść w tryb wstrzymania systemu, gość ten będzie łazić, potykać się o meble i bełkotać niczym zombie z awersją do logopedów.
Standardowe hasło: Grumprfrr brumgl pgufff...
Pije by paść. I na szczęście nie wstaje by dalej pić. Zalega zatem gdzieś i czasowo przechodzi w tryb offline. Nie przeszkadza mu to, że co chwilę ktoś się o niego potyka, robi sobie z nim zdjęcie albo z kunsztem Leonarda Da Vinci maluje mu wodoodpornym flamastrem rosochatego kutasa na czole.
Wadą zapraszania takiej osoby na imprezę jest to, że tego typu „zgonowicz” potrafi, ku zgrozie właściciela mieszkania, wylewnie chwalić się swoim ostatnim posiłkiem, w najmniej odpowiednim ku temu miejscu.
Standardowe hasło: brak - "Program wykonał nieprawidłową operację i nastąpiło jego zamknięcie."
Facet, któremu przyrosła do ręki butelka i za punkt honoru postawił sobie wypicie z tobą jednej kolejki. Choćbyś nie wiadomo jak się bronił, ten irytujący natręt będzie truł Ci zad i wjeżdżał na ambicję sugerując żeś baba, a nie facet i że trzeźwego z imprezy Cię nie wypuści.
Standardowe hasło: Ze mną się nie napijesz?
Jak dobrze, że na każdej porządnej imprezie znajdzie się jakiś domorosły psycholog, który przyciąga jednostki, którym alkohol wywleka na wierzch wszystkie, najbardziej bolesne kompleksy.
I tak na przykład mamy puszyste dziewczę, które pragnie Twej szczerej odpowiedzi na pytanie „Czy jestem za gruba?”, albo niewiastę o płaskim cycku, która chce, abyś ją dowartościował i uczciwie przyznał, że jej biust jest olbrzymi, przepięknie jędrny i w ogóle „to muszę usiąść i nakryć krocze poduszką, aby ukryć wzwód!”.
Standardowe hasło: Ale powiedz, czy uważasz, że jestem ładna?
Gość, dla którego kieliszek wódki jest substytutem magicznej mieszanki viagry z hiszpańską muchą. Dodatkowo, dzięki zdradzieckiej właściwości alkoholu, człek ten stracił możliwość rozsądnego oceniania urody przybyłych na imprezę samic. W rezultacie zachowuje się jak pobudzony ratler, który jest gotów oddać się błyskawicznej kopulacji z każdą istotą, która dobrze zrozumie jego intencje i łaskawie poświęci mu dwie minuty swego czasu. Warto dodać, że ten typ często „leczy kompleksy” pań z punktu powyżej.
Standardowe hasło: Żartujesz? Jesteś piękna! Chodź, pokażę Ci fajny motyw na kafelkach w łazience!
Nietrzeźwy, wódczany mistrz ceremonii, który narzuca tempo tak szybkie, że w chwili gdy jeszcze z Twej twarzy nie znikł grymas zemdlenia, ten już napełnia Twój kieliszek kolejną porcją wody ognistej. Jak na prawdziwego dowódcę przystało, potrafi on odpowiednio zmotywować biesiadników do trzymania właściwego tempa konsumpcji alkoholu.
Standardowe hasło: Pij, nie pier#ol!
Facet, który uznał, że setka czystej ma takie same właściwości jak magiczny napój druida Panoramiksa i postanowił przetestować na kimś jego moc. Szuka więc powodu do wszczęcia awantury, co najczęściej kończy się dla niego tragicznie. W najlepszym wypadku zostaje z imprezy wyproszony ze szczerą, zawartą w jednym wyrazie o potężnej sile przekonywania, sugestią oddalenia się z tego miejsca niezwłocznie.
Standardowe hasło: Mszszjikyśproblem?
Najczęściej jest to dziewczę, które po kilku kolejkach wybucha płaczem i nie uprzedzając nikogo, postanawia obarczyć pozostałych imprezowiczów swoimi uczuciowymi problemami najczęściej związanym z niedawnym rozstaniem z ukochanym. Zazwyczaj znajduje sobie ofiarę, na której ramieniu wylewa swe łzy. Nieszczęsna osoba, której przypadła rola chusteczki do nosa i kubła na rzewnie skręcające dupsko żale jakiejś niestabilnej emocjonalnie bździągwy, przez litość do tej żałosnej istoty nie każe jej iść sobie precz i łaskawie przyjmie na siebie ciężar babskich szlochów.
Istnieje też męska wersja tego typu imprezowicza – ma nieco więcej klasy i nie zalewa się obficie łzami po samym tylko powąchaniu nakrętki od wódki. Potrafi za to napisać do swojej eks-narzeczonej SMS-a z wyznaniami najgłębszej miłości i skamleniem o odwzajemnienie uczuć.
Standardowe hasło: "smętny dźwięk będący mieszanką czkawki, szlochu i furkoczącego, posępnego pociągania nosem"
Podczas gdy cała reszta, krzywiąc się paskudnie, wlewa w siebie litry wódki, ten osobnik racząc się pachnącym skrętem obserwuje coraz bardziej upodlonych i nieprzytomnych z alkoholowego otumanienia uczestników imprezy.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą