Dzisiaj jedno z największych świąt amerykańskich, Święto Dziękczynienia. Dla niezorientowanych, to takie nasze Dożynki, tyle że polscy Indianie nie przyznają się do jakiegokolwiek udziału, a amerykańscy usiłują zapomnieć w alkoholu o podziękowaniu jakie otrzymali od białych kolonistów. Indyki padają w przeddzień na zawał.
Jak co roku w wielu miejscowościach działa „gorąca linia” dla gospodyń domowych, które w tym dniu usiłują udowodnić, że nie tylko potrafią nakarmić rodzinę bez telefonicznego zamawiania pizzy czy hamburgerów, ale także nie mieszkać przez następne miesiące w motelu, zanim firma nie odbuduje domu. Warto chyba przypomnieć zeszłoroczne dialogi, nota bene zamieszczone w lokalnym brukowcu „Plain Dealer”:
- Halo, ja mam pytanie, bo mój indyk siedzi już w piekarniku 4 godziny, a cały czas jest jakiś taki biały?
- A jaką pani ustawiła temperaturę pieczenia?
- Zaraz zobaczę... 150 stopni? (Fahrenheita, to około 66 Celsjusza)
* * *
- Mój piec najpierw dymił, a teraz indyk jest pokryty czymś dziwnym...
- A wyjęła pani indyka z folii przed upieczeniem?
- No nie, bo na opakowaniu pisało: nadziewany i gotowy do pieczenia!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą