Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Kacmajor i jego "chrześcijańska" sekta Niebo - tym żyła cała Polska

59 604  
139   38  
Artykuł postanowiłam zacząć żenującym żartem wprowadzającym do tematu...

Jaka jest najlepsza wymówka przed wstąpieniem do sekty Niebo? – Niebo nie.

Fakt, mogło być gorzej. Zamiast urodzić się w rodzinie świadków Jehowy, mogłam przecież przyjść na świat trochę wcześniej i spotkać na swojej drodze Bogdana Kacmajora, założyciela sekty Niebo, która miała wiele nazw, m.in. Zbór Chrześcijański Leczenia Duchem Bożym, ale akurat ta jest najbardziej kojarzona. Koleś urodził się w Elblągu, czyli w miejscu, gdzie wcześniej magiczne medium i cudotwórca Andrzej Klimuszko wskazywał miejsca pobytu zaginionych osób patrząc na ich zdjęcia.

Kacmajor zawsze miał problem z dostosowaniem się do cudzych poleceń. Odbywając służbę wojskową, do której został zmuszony, nie chciał wykonywać rozkazów, przez co odsiadywał wyrok więzienia w Elblągu i Sztumie, gdzie zajmował się projektowaniem mebli, malarstwem i w ogóle robił dużo kreatywnych rzeczy.


Pewnego dnia guru Bogdan postanowił przestać jeść i w tym postanowieniu wytrzymał dwa tygodnie, po których doznał pierwszego objawienia. Zobaczył w nim swojego sobowtóra, który depcząc po szkieletach ryb, szedł przez wodę w jego stronę. Pod wpływem jego kroków każdy nadepnięty szkielet momentalnie zmieniał się w ptaka, odlatującego w stronę nieba. Co to oznaczało? Nic innego jak to, że Kacmajor ma dar uzdrawiania i jasnowidzenia. Koleś miał mocno nierówno pod sufitem, ale trzeba przyznać, że ta metafora jest naprawdę piękna.

Po tej wizji postanowił rzucić pracę w teatrze lalek, pozbyć się z domu złych przedmiotów, zostawić tylko Biblię i zacząć uzdrawiać. Robił to przez nakładanie rąk na osobę chorą. W 1990 roku założył sektę, której siedziba znajdowała się w miejscowości Majdan Kozłowiecki. Każdy kto do niego dołączał musiał wyrzec się praktycznie wszystkiego, oddać swój dobytek guru Bogdanowi, nie słuchać radia, nie oglądać telewizji, nie rejestrować urodzin dziecka i przyjąć nowe, totalnie odjechane imię. To akurat świadkowie Jehowy mogliby od nich zapożyczyć, może byliby weselsi czy coś. W każdym razie taki Janusz albo Piotrek od tej pory nazywał się „Bo Pierwsze”, „Bo Drugie”, „Bo Czwarte”, „Apartament nr 8”, „Trójkątyzacja Kota” albo „Śrubokręt Nie Pomoże” (wszystko może być dildo, jeśli jesteś wystarczająco odważna, ale śrubokręt nie pomoże. Z takim imieniem chyba ciężko się podrywa). Sam Kacmajor przyjął imię „Nie”, a jego żona „Bo”. Dowodem na wyrzeczenie się dawnego stylu życia było spalenie dowodu osobistego.

Bogdan Kacmajor decydował o wszystkich małżeństwach w sekcie. Odnotowano przypadek, kiedy to udzielił ślubu 14-latkowi i 25-latce. Dzieci wychowujące się w sekcie były uczone przez niego, ponieważ szkoła wkłada ludziom do głów takie głupoty jak to, że nie da się zmienić wody w wino, a przecież wiadomo, że Jezus tak zrobił. Członkowie Nieba byli wegetarianami i mieli zakaz korzystania z jakiejkolwiek opieki lekarskiej, no bo przecież mieli swojego guru. Potrafił on nie tylko leczyć ludzi, ale również nakładać na nich choroby czy powodować śmierć.


Człowiek ten straszył swoich wyznawców końcem świata, mającym nastąpić w 2000 roku, który przeżyje tylko 144 tys. osób. Taką właśnie liczbę wiernych próbował zgromadzić, a wziął ją z Biblii, dokładnie z księgi Apokalipsy 14:1, gdzie czytamy o dokładnie takiej liczbie odkupionych ludzi.

Ludzie w sekcie „Niebo”, pod wpływem terroru psychicznego i bezwzględności Kacmajora (potrafiącego odesłać „słabszych” wyznawców nie zastanawiając się nad tym, gdzie mają pójść), często uciekali lub popełniali samobójstwa. Powstała nawet książka „Pięć lat w sekcie Niebo”, którą napisał były wyznawca Sebastian Keller, a w której opisuje swoje doświadczenia.

Kobiety, które przyłączały się do sekty, często zachodziły w ciążę. Później nagle okazywało się, że dziecka nie ma. Byli członkowie twierdzili, że noworodki, które zmarły, były zakopywane na terenie sekty. Co się z nimi tak naprawdę stało? Tego nie wiadomo do dzisiaj.



Jednym z członków sekty Niebo był też polski poeta Zbigniew Sajnóg, który przyjął imię Ambasador. Współpracował on między innymi z Tymonem Tymańskim i pisał rzeczy tak absurdalne, że aż żal byłoby nie przytoczyć jednego z jego wierszy. A oto i on:

Flupy z pizdy
- mam flupy - usłyszałem
od dziewczyny i myślę: co?
- co? - pytam
- no, leci mi z pizdy.

Jaki można wniosek można z tego wszystkiego wyciągnąć? Tylko jeden. Śrubokręt nie pomoże.

Źródła: 1, 2
52

Oglądany: 59604x | Komentarzy: 38 | Okejek: 139 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało