Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jak wygląda kontrola i przesłuchanie przez ochronę na lotnisku w Izraelu, a jak w USA

79 596  
464   55  
Zee Hamid po raz pierwszy poleciał do Izraela. Niby nic niezwykłego, wielu osobom się to zdarza, ale Hamid nie jest pierwszym lepszym turystą. Jest muzułmaninem, nosi brodę, a co gorsza pochodzi z Pakistanu, kraju, który nie uznaje państwa Izrael. Jak wyglądało jego spotkanie ze służbami bezpieczeństwa na lotnisku w Tel Awiwie?

Wylądowałem w Tel Awiwie, przybywam do Izraela po raz pierwszy. Mój paszport dumnie oznajmia, że urodziłem się w Pakistanie, kraju, który nie uznaje Izraela (na paszporcie nawet jest napisane "Ważny we wszystkich państwach poza Izraelem"). Jestem praktykującym muzułmaninem, mam muzułmańskie nazwisko i brodę. Nie wiem czego się spodziewać, ale wiem, że mnie przewiercą na wylot, zanim mnie wpuszczą.

Jak tylko podszedłem do okienka, osoba po drugiej stronie blatu spojrzała na mój paszport i zapytała:
- Pierwszy raz w Izraelu?
- Tak.
- OK, proszę przejść poczekać w tamtym pokoju.

Cholera!

Wszedłem do pomieszczenia. Pełno tu znudzonych ludzi z całego świata. Jest telewizor, w którym leci jakiś film po angielsku. Jest też tabliczka z hasłem do lokalnego WiFi.

Zaraz, mogę tu używać telefonu?

Pewnie nawet by tego chcieli, żeby monitorować twój ruch sieciowy.

Genialne!

Stoi tu dystrybutor z chłodną wodą i jest znak wskazujący drogę do toalety.



Usiadłem. Po 15 minutach przychodzi kobieta i mnie zaprasza dalej. Zanim o cokolwiek zapytała, przez 2-3 minuty przeprasza mnie za stracony czas. Wyjaśnia, że prześwietlanie ludzi jest koniecznością, szczególnie tych, którzy się pojawiają pierwszy raz. Siedzę na krześle, ona siedzi naprzeciwko. Mówi, że żyją tu w ciągłym niebezpieczeństwie, więc takich niewinnych ludzi jak ja też muszą mnie dokładnie sprawdzić. Czułem, że zaraz padnie na kolana i zacznie mnie błagać o przebaczenie. Tak bardzo przepraszała, że poczułem się niezręcznie. Podczas całej rozmowy, a zorientowałem się o tym dopiero później, wielokrotnie na różne sposoby powtarzała trzy pytania: "powód wizyty", "czym się zajmuję zawodowo", "czy znam kogoś w Izraelu, Zachodnim Brzegu lub Gazie".

Chwila, te przeprosiny były tylko po to, abym opuścił gardę, żeby łatwiej jej było stwierdzić, czy jestem szczery? Genialne!

Rozmawiam jeszcze z dwoma osobami, a na koniec z ostatnią już - czwartą. I znowu, później dopiero się zorientowałem, że musiał przejrzeć moje profile na serwisach społecznościowych. Zabawny koleś, rzucił parę dowcipów i znowu przeprosił. Nie stałem, siedziałem na krześle, a on usiadł po drugiej stronie stołu. Zapytał, czy nie mam ochoty na napicie się wody albo skorzystanie z toalety.

Wyjaśnia mi, że muszą tak robić. Mówi, że postara się, abym trafił do hotelu tak szybko jak to możliwe, abym mógł się zrelaksować po długiej drodze. Gawędzimy sobie przez 15 minut, żartując o wszystkim od lokalnej polityki (zajmuję stanowisko w lokalnym samorządzie), przez technologie po Amazona. To była szczerze przyjacielska rozmowa z kumplem. Podczas pogawędki notorycznie wracały trzy pytania zadawane na różne sposoby: "jaki jest cel wizyty", "co robisz", "kogo znasz".

Zapamiętałem jedną wymianę zdań.

- To zaraz, pracujesz w Amazonie i jesteś politykiem?
- Tak.
- Ha, ha, to wspaniałe. Jak do cholery łączysz jedno z drugim?
- Daję radę, wszystko polega na zarządzaniu czasem.
- No myślę, radzenie sobie z ludźmi bywa trudne.
- Tak, czasami jest wymagające.
- Wiem, mam nadzieję, że ja nie jestem zbyt wymagający. Bardzo mi przykro, odeślę cię do hotelu tak szybko, jak to będzie możliwe. Serdecznie przepraszam, że musimy cię tu trzymać.
- W porządku.
- Z kim się tu spotykasz?
- Z nikim, nikogo tu nie znam.
- Tak, przepraszam, już to mówiłeś. Jakie masz stanowisko?
- Kierownik działu rozwoju.
- Tak. Słuchaj, kiedy będziesz w Tel Awiwie, musisz pójść do Jaffa. Tam jest taka restauracja z owocami morza, którą musisz odwiedzić, nie pamiętam nazwy, ale zapytaj kogokolwiek. Jadasz ryby?
- Tak, uwielbiam je.
- Wspaniale, domyślam się, że jeździsz służbowo w ciekawe miejsca. Czym się zajmujesz?
- Jestem kierownikiem działu rozwoju w Amazonie.
- A, tak. Więc ta knajpa... Idź tam, dają duże porcje. Masz jakichś znajomych, z którymi możesz się tam spotkać?
- Nie, nikogo tu nie znam. Tylko kolegów z pracy, z którymi tu przyleciałem.
- A tak. Idź z nimi. W czasie dnia mogą mieć więcej czasu. A co ty będziesz tu robił w czasie dnia?
- Będę rozmawiał z kandydatami, ale na pewno zajrzę tam na obiad.
- I drinki są tam bardzo smaczne. Pijesz?
- Nie.
- O stary, nie wiesz, co tracisz. Twoja strata, ha, ha. Masz na telefonie jakiś lokalny numer telefonu?
- Nie, nikogo tu nie znam.
- A tak, przepraszam, mówiłeś o tym. Dlaczego musiałeś przelecieć na te rozmowy, dlaczego nie mógł ich przeprowadzić ktoś z Amazonu w Tel Awiwie?
- Szukam ludzi do mojego zespołu, jestem tu jako kierownik zatrudniający z resztą mojego zespołu.
- To naprawdę robi wrażenie. Czym się zajmujesz?

I tak dalej...



Chodzi o to, że wcale nie czułem się przesłuchiwany. Czułem się jakbym rozmawiał z potencjalnym nowym przyjacielem. Jeślibym skłamał, łatwiej by im było mnie na tym złapać, bo bym się nie pilnował i nie był cały czas spięty.

W końcu przyszedł facet z moim paszportem i powiedział:
- Przepraszam, że straciłeś tu tyle czasu. Wolałbym, żeby to trwało krócej, ale proszę, oto twój paszport. Miłego dnia.

Kiedy wychodziłem, rozejrzałem się po poczekalni, siedzący tam ludzie byli zmęczeni i znudzeni, ale nie byli zestresowani. Jeśli byłby tam ktoś z niecnymi zamiarami, na pewno by się wyróżniał i był zdenerwowany, i wylądowałby na dodatkowym przesłuchaniu.

Jeśli ktoś odpowiadałby zgodnie z wykutym scenariuszem, taki sposób przeprowadzenia przesłuchania zwiększyłby szanse na jego pomyłkę.

*******



Przy wylocie z Tel Awiwu w systemie ochrony został mi nadany najwyższy poziom, co nie było zaskoczeniem. Przegrzebali wszystko (i mówię dosłownie - wszystko).

Otworzyli zwinięte czekoladki i smakowali je (wyrzuciłem je, choć zawinęli z powrotem). Pobrali próbkę z każdej sztuki brudnej bielizny i skarpet. Wszystko to zajęło z pół godziny.

W czasie gdy to robili, my mogliśmy usiąść. Od czasu do czasu ktoś do nas przychodził i wyjaśniał, że to jest dla naszego bezpieczeństwa.

Kiedy siedziałem tak sobie bez butów (moje buty były w jakiejś maszynie, która sprawdzała Bóg wie co), z pół tuzina ludzi przychodziło pytać, o której mam lot, aby "mieli pewność, że na niego zdążę".

Ja wiedziałem i wy doskonale wiecie, że nic ich nie obchodziło, czy zdążę na samolot, ale i tak czułem się tam bezpiecznie. Byłem spokojny i zrelaksowany.

W końcu przyszła do mnie atrakcyjna 20-latka i zaczęła wyjaśniać:
- Mam nadzieję, że rozumiesz, że to dla twojego bezpieczeństwa. Rozumiesz, opuszczasz kraj. Teraz nie robimy tego dla naszego bezpieczeństwa, ale dla twojego. Przepraszam, że spędzasz tu tyle czasu. O której masz lot? Osobiście dopilnuję, abyś na niego zdążył.

Pomimo tego wszystkiego nawet nie poczułem się zestresowany.

Siedziałem tam, zawiązałem nowe bose znajomości z ludźmi, którzy przechodzili przez to samo. Wymieniliśmy między sobą dane kontaktowe. Dziewczyna z ochrony porozmawiała ze mną, zadała kupę przypadkowych pytań o zakupach na Amazonie. Nie mam wątpliwości, że w głowie dokładnie mnie analizowała, ale nie czułem się przesłuchiwany. Miałem poczucie przypadkowej rozmowy pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy znaleźli się w tym samym miejscu.

*******



Niedługo później wylądowałem w Seattle, 10. raz tego roku. Średnio w roku 15-20 razy podróżuję z Kanady do USA. Jestem zaufanym podróżnym. Mam Nexusa i TSA-Pre (red. programy "lojalnościowe" przyspieszające kontrolę bezpieczeństwa na lotniskach).

Losowo zostałem wybrany do drugiego etapu kontroli. W porządku, tak się zdarza i jest to konieczne.

Wszedłem i usiadłem w pokoju bez wody. Nie mam pojęcia, gdzie są toalety. Wiszą tabliczki "zakaz używania telefonów". Wchodzi agent i wykrzykuje, dosłownie drze się na kobietę korzystającą z telefonu:
- Widzisz to? Co tu jest napisane? Zakaz telefonów! Schowaj to!



Starsza para martwi się o swój lot, próbuje zwrócić uwagę, że niedługo odlatuje ich samolot.
- WYJDZIECIE, KIEDY WAM POZWOLĘ WYJŚĆ. SIADAĆ I CZEKAĆ NA SWOJĄ KOLEJ, ALBO ODEŚLĘ WAS DO DOMU.

Żaden funkcjonariusz nie okazał nawet odrobiny empatii, a wszystkie emocje były negatywne. Uśmiechali się tylko do siebie. Para z Azji, która miała problemy z komunikacją po angielsku, wkurzała ich.

Rozejrzałem się i dosłownie wszyscy (poza regularnymi podróżnymi, którzy się uodpornili na ich taktykę) byli zestresowani. Jeśli byłby tam ktoś o niecnych zamiarach, wypatrzenie go byłoby niemożliwe, bo wszyscy byli spięci.



Pani, na którą nakrzyczeli, była spięta.

Starsza para, która spóźniała się na lot, była spięta.

Jak na Boga można wychwycić ludzi o złych zamiarach, jeśli wszyscy są podenerwowani?
12

Oglądany: 79596x | Komentarzy: 55 | Okejek: 464 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

28.03

27.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało