< > wszystkie blogi

Ona&Ona- dwie lesbijki i ich życie. Debiut pisarski!

kiedy kobieta kocha kobietę - debiut pisarski !

Proza życia lesbijki w Polsce - Rozdział 1-cz.1

29 maja 2009
Proza życia.
Usiadłam zziajana na sekundę po powrocie z pracy. Godzina 16. Za godzinę Karolinka wróci z Julką do domu.
Muszę mieć szybki plan i precyzję w działaniu. Czas ucieka.
Odgruzować ekspresowo mieszkanie, zrobić listę zakupów. Wynieść po drodze do sklepu śmieci. A i nakarmić kota.
Odkurzanie, wytarcie kurzu, podłoga zmyta. Mam świetne tempo.
Lista zakupów. Chleb, masło, parurki z tepusiem – Julka uwielbia parówki z keczupem na kolację, na śniadania jajo – koniecznie na twardo. No i nutelka obowiązkowo.
Obiad właściwie jest ugotowany, na jutro wystarczy. Zupa moja ulubiona – pomidorowa.
Kupię butelkę białego wina, po kolacji legniemy sobie z moim kochaniem gdy mała już uśnie i wysączymy szlachetny trunek.
Chyba wszystko.
 
Weszłam do sklepu. Skąd tutaj tylu ludzi? Masa różnych twarzy. Każda z nich to jakiś świat. Każdy człowiek to odrębna historia. To masa przeżyć, przemyśleń, tajemnic. Każdy człowiek coś ukrywa przed światem. Mam taką nadzieję. Tak jak i ja ukrywam.
 
Wrzucam do koszyka pośpiesznie kolejne artykuły z listy. Wszystko w szaleńczym pośpiechu. Nie chcę stracić ani chwili możliwości bycia z moimi dziewczynami. Kwadrans później jestem już po sprawunkach. PO wejściu do pustego jeszcze mieszkania przypomina mi o sobie Pusia. Biedaczka osamotniona przez cały dzień jest w dodatku głodna.
Puszka, woń kurczaka…miseczka. Wypakowałam zakupy. Wszystko jest tak jak powinno być. Pełna kontrola nad wszystkim.
Ciszę przerywa chrzęst klucza w zamku. Wróciły moje kobietki.
-„Ada, Ada….dzisiaj w przedszkolu wygrałam konkurs!”- radosny szczebiot Julki wywołuje na mojej twarzy szeroki uśmiech.
-„Gratuluję kochanie- a co to za konkurs?”
-„Narysowałam najładniej ze wszystkich z grupy- moja rodzinę”
Zamarłam na chwilę. Spojrzenie i uśmiech Karolki mnie uspokoiły.
Mała w pośpiechu zaczęła wyrzucać z plecaka wszystkie przedmioty w poszukiwaniu swojej pracy.
-„Juleczko, spokojnie. Za chwilę mi wszystko pokażesz i opowiesz. Teraz ściągnij buty i  kurtkę. Chodź, to ci pomogę.”
Dziecięca spontaniczność i impulsywność jest czasami bardzo pocieszna.
 
Julka zanim pomaszerowała do łazienki wylądowała na moich kolanach z wygniecionym lekko, kolorowym rysunkiem. Wytłumaczyła mi dokładnie kto kim jest. Jest tam Mamusia Karolka , tatuś a w środku uśmiechnięta Julka. Obok ciocia Ada i kotka Pusia. Duże żółte słońce na niebie , kilka drzewek na horyzoncie i tęcza.
Dyskretny uśmieszek na mojej buzi dał się zauważyć Karolinie. Wiedziała o co chodzi. Akcent tęczy tak wymowny dla nas stał się symbolem szczęścia i radości dla dziecka. Niesamowite.
 
-„Śliczny rysunek, jestem z ciebie kochanie dumna. Jak ładnie zjesz dzisiaj kolację dostaniesz ode mnie super nagrodę za wygranie konkursu. Obiecuję.”
Na buzi małej wymalował wyszczerbiony radosny uśmiech.
 
Karolka … można by rzec matka polka. Bo tak jest. Ale różni się od milionów kobiet na całym świeci. Wszystkim, dla mnie jest kimś najważniejszym na świeci. Dla kilku osób jest całym światem.
 
Niska i drobna osóbka. Wygląda bardzo niepozornie. Trudno uwierzyć, że ma skończone 30 lat i jest matka kilkuletniej dziewczynki. Kruczo-czarne włosy – krótko ścięte, ostre rysy twarzy, bardzo ładny kształt głowy podkreślony przez odważną fryzurę. Ciemna oprawa i brązowe duże oczy. Prawie zawsze uśmiechnięta. Bardzo życzliwa i ciepła osoba.
 
Zanim obie zdążyłyśmy zaprotestować, mała była gotowa do wspólnej zabawy.
Wszystkie klocki wysypane na środku pokoju. Puzzle porozrzucane w kuchni. Lalka z całym dobytkiem wylegiwała się w salonie przed włączonym telewizorem. Julka w kilkanaście minut opanowała całe mieszkanie. Nasz skarb był bardzo mocno zajęty.
 
-„Juleczko, a na kolację z nami znajdziesz odrobinę czasu?”
-„Mamusiu, przecież niedawno jadłam!”
-„Obiad w przedszkolu był bardzo dawno temu, na co masz teraz ochotę?”
-„Parurkę z tepusiem”- odpowiedziała z lekkim dąsem w głosie.
 
Zajęła się swoim małym światem. My obie wylądowałyśmy w kuchni.
-„Jak minął Ci dzień?”
-„W pracy dobrze, oddałam swój projekt szefowi. Wyglądał na zadowolonego. Obiecał do jutra go przeanalizować. Wszystkim w firmie bardzo się podobał. Zobaczymy. Nawet Paweł mnie pochwalił, a jego uznanie to największe wyróżnienie.
Dzwonił do mnie mój „Były”. Przyjechał na miesiąc do kraju. Chce zabrać dziecko do siebie na tydzień. Umówiłam się z nim, będziemy miały wieczorem gościa. Nie jesteś zła?”
-„Nie kochanie, pewnie że nie jestem. Kupiłam na wieczór nasze ulubione wino- napijemy się w trójkę. Będzie miło. Kto by pomyślał, że możemy wszyscy razem spędzić spokojny wieczór przy dobrym winie – prawda?”
-„Prawda, nie przypominaj mi nawet tamtych czasów.”- Karolina zamyśliła się na krótki moment, po chwili jednak zaczęła opowiadać cos wesołego o Julce. Śmiała się na głos, szczęśliwa i bezpieczna – moja kochana.
 
Taki typowy dzień z naszego normalnego życia. Normalnego , teraz dla nas wiele rzeczy jest normalnością. Dla nas tak, dla wielu wciąż jednak nie. Nienormalnością mamy w zwyczaju określać to czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć, ogarnąć własnym rozumem.

cdn.

Dalszy ciąg książki znajdziesz na stronie:

www.onaiona.myfryzjerzy.pl

Serdecznie zapraszam

Dalszy ciąg książki znajdziesz na stronie:

www.onaiona.myfryzjerzy.pl

Serdecznie zapraszam
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi