< > wszystkie blogi

Wyrywki z kultury i rozrywki

Przeczytane, obejrzane, podsłuchane

Portret charakterologiczny

13 grudnia 2014
Jeśli ktoś tu przypadkiem trafił, a nie miał jeszcze przyjemności przeczytać powieści Mag Johna Fowlesa i zamierza to nadrobić, to odradzam dalszą lekturę tej notki.

. . .
"Osobnik, który w 1953 roku stanowił obiekt naszego eksperymentu, należy do znanej kategorii pseudointelektualnych introwertyków. Jego osobowość, idealnie nadająca się do naszych celów, pozbawiona jest poza tym wszelkich interesujących aspektów. Jej najbardziej uderzającą cechą jest cecha negatywna: brak społecznego kontekstu.
Motywacje postawy wynikają z częściowo rozwiązanego kompleksu Edypa. Charakterystyczne symptomy strachu przed autorytetami zmieszanego z szacunkiem, szczególnie dla autorytetu mężczyzn, typowy syndrom ambiwalentnego stosunku do kobiet, stanowiących równocześnie przedmiot pożądania i potencjalne zagrożenie zdradą, za co należy im się kara - oczywiście również zdrada.
Nie mieliśmy czasu przeanalizować urazów pochodzących z czasów niemowlęctwa - oddzielenie od łona i od piersi, lecz wytworzone mechanizmy obronne, jakże częste u tak zwanych intelektualistów, pozwoliły nam stwierdzić, że odłączenie od piersi odbyło się przedwcześnie, prawdopodobnie z uwagi na zawód ojca. Zatem ojciec, mężczyzna, został wcześnie zidentyfikowany jako wróg, agresor; rola ta w naszym eksperymencie przypadła doktorowi Conchisowi. Pacjent do dziś dnia nie może pogodzić się z początkową utratą satysfakcji oralnych i macierzyńskiej opieki i temu właśnie należy przypisać jego autoerotyczny stosunek do problemów uczuciowych i życia w ogóle. Pacjent zdradza także wszystkie objawy przypisywane przez Adlera osobnikom pozbawionym rodzeństwa.
Pacjent żerował emocjonalnie i seksualnie na kilku młodych kobietach. Według doktor Maxwell jego metoda polegała na podkreślaniu swego osamotnienia i smutku, jednym słowem odgrywał rolę chłopczyka poszukującego utraconej matki. W ten sposób wyzwalał w swych ofiarach przytłumione uczucia macierzyńskie, a potem eksploatował je z wrodzona dla tego typu psychicznego bezwzględnością.
Pacjent, odrzucając możliwość istnienia Boga, identyfikuje go równocześnie z obrazem ojca.
Szuka izolacji. Rozwiązuje swoje kompleksy, ustawiając się w pozycji buntownika i outsidera. Nie uświadamia sobie, że szuka izolacji po to, by usprawiedliwić swój stosunek do kobiet, a także po to, by odseparować się od każdej społeczności, która nie pozwala mu na zaspokojenie ambicji.
Rodzina, klasa społeczna i narodowość raczej przeszkodziły, niż pomogły pacjentowi w rozwiązaniu nękających go problemów. Pochodzi z rodziny wojskowej, w której istniało bardzo wiele tabu narzuconych przez autorytet ojca. Jest to typowe dla takich właśnie środowisk mieszczańskich, nazwanych przez Zwiemanna >>technoburżuazją<<. Kiedyś pacjent oświadczył w rozmowie z doktor Maxwell: >>Przez cały okres dojrzewania byłem zmuszony do prowadzenia podwójnego życia<<. Bardzo dobra laicka definicja wywołanej otoczeniem, a na koniec świadomie sobie narzuconej, paraschizofrenii. Przypomina się tu słynne powiedzenie Karen Horney: >>obłęd spełniający funkcję spoidła<<.
Opuściwszy uniwersytet, pacjent sam wybrał nienawistne sobie środowisko, ekskluzywną szkołę prywatną, społeczny nadajnik wszystkich wrogich mu pojęć paternalizmu i autorytatywności. Jak łatwo było przewidzieć, wkrótce poczuł się zmuszony do ucieczki z tej szkoły i ze swego kraju, zdecydował się na status wygnańca, zabezpieczając się jednak przed ewentualnym przystosowaniem i wybierając środowisko - szkołę na Phraxos - które musiało wzbudzić w nim, łagodnie mówiąc, niechęć. Jeśli chodzi o jego pracę zawodową, wyniki były zaledwie zadowalające, natomiast ani nie potrafił, ani nie chciał nawiązać kontaktu z resztą nauczycieli czy z uczniami.
Sumując, pacjent jest ofiarą wyparcia-kompulsji, których nie potrafi sobie uświadomić. W każdym środowisku szuka elementów umożliwiających mu izolację, pozwalających usprawiedliwić we własnych oczach ucieczkę przed odpowiedzialnością, niechęć do zajęcia miejsca w społeczeństwie i wynikającą z tego regresję do dziecięcego stanu sfrustrowanych poszukiwań samozadowolenia. Obecnie ta autystyczna regresja przybiera wspomnianą wyżej formę romansów z młodymi kobietami. Choć poprzednie próby znalezienia wyjścia dla swoich problemów w sztuce spełzły na niczym, śmiało możemy przewidzieć, że pacjent do nich powróci i wszystko odbędzie się wedle typowego wzorca: płaszczenie się przed obrazoburczą awangardową sztuką, pogarda dla tradycji, sympatia dla popadających w konflikty współbuntowników i nonkonformistów, częste depresje i uleganie manii prześladowczej tak w życiu prywatnym, jak i zawodowym.
Jak zauważył doktor Conchis w swoich Kłopotach półwiecza: >>przeznaczeniem buntownika pozbawionego talentu do buntu jest zostanie trutniem, i nawet ta metafora jest zbyt pochlebna, gdyż truteń ma przynajmniej jakąś szansę na zapłodnienie królowej, której pozbawiony jest jego ludzki odpowiednik. W końcu musi sobie zdać sprawę z własnej sterylności i z braku nie tylko życiowego sukcesu będącego udziałem królowych, ale nawet skromnych satysfakcji zwykłych robotników ludzkiego ula. Tego typu osobowość odbiera tylko impulsy, a taki stan jest zaprzeczeniem pierwotnego popędu skłaniającego do buntu. Nic więc dziwnego, że wielu spośród tych nieudanych buntowników, którzy będąc w średnim wieku, uświadamiają sobie, że są trutniami, przybiera maskę cynizmu, pod którą jednak nie potrafią ukryć swego mniej lub bardziej paranoicznego rozczarowania życiem<<.”
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi