Popełniona przez Olivera Stone'a opowieść o dwóch plantatorach konopi i ich dziewczynie, którzy przez swój idealizm/upartość wplątują się w brutalną grę z meksykańskim kartelem narkotykowym.
Sama historia nie jest jakoś szczególnie oryginalna, ale sposób narracji, zdjęcia i gra aktorów powodują, że te ponad dwie godziny w żadnym wypadku nie wydają się straconym czasem. Benicio Del Toro przestrzeliwujący kolana frajerskim prawnikom, Salma Hayek jako (prawie) bezwzględna suka i John Travolta w roli agenta DEA zdecydowanie dają radę. Nawet trójka głównych bohaterów, których średnio kojarzę z nazwiska, podołała swoim rolom, chociaż do wyżej wymienionych sporo im brakuje. Motywy wywołujące uśmiech na twarzy przeplatają się z krwawymi scenami dość obrazowej przemocy, a sielankowy klimat słonecznej Kalifornii przełamywany jest obrazami brudnej klatki w Meksyku.
Nie chcę tutaj porównywać tego filmu do klasyków gatunku, ale jak ktoś gustuje w twórczości Tarantino, Dannyego Boyle'a czy Guya Ritchiego (zanim się zeszmacił Holmesem) to będzie się dobrze bawił na tym filmie.
Sama historia nie jest jakoś szczególnie oryginalna, ale sposób narracji, zdjęcia i gra aktorów powodują, że te ponad dwie godziny w żadnym wypadku nie wydają się straconym czasem. Benicio Del Toro przestrzeliwujący kolana frajerskim prawnikom, Salma Hayek jako (prawie) bezwzględna suka i John Travolta w roli agenta DEA zdecydowanie dają radę. Nawet trójka głównych bohaterów, których średnio kojarzę z nazwiska, podołała swoim rolom, chociaż do wyżej wymienionych sporo im brakuje. Motywy wywołujące uśmiech na twarzy przeplatają się z krwawymi scenami dość obrazowej przemocy, a sielankowy klimat słonecznej Kalifornii przełamywany jest obrazami brudnej klatki w Meksyku.
Nie chcę tutaj porównywać tego filmu do klasyków gatunku, ale jak ktoś gustuje w twórczości Tarantino, Dannyego Boyle'a czy Guya Ritchiego (zanim się zeszmacił Holmesem) to będzie się dobrze bawił na tym filmie.
--
https://dn.ht/picklecat/