Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Złoty wisiorek.
Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu


W poprzednim odcinku przygód Detektywa

Są takie sprawy, które bierze się niezależnie od kosztów, potencjalnej wypłaty czy szamba, w jakie można się wpakować. Ta właśnie należała do tej kategorii. W cokolwiek byłbym w tym czasie zaangażowany, rzuciłbym to w cholerę. Teraz akurat nie miałem nic do roboty, ale fakt pozostaje faktem.
Czytałem właśnie Kurier Moniecki, wsiąkając coraz głębiej w lokalną rzeczywistość, kiedy łamiący się ze starości głos wyrwał mnie z lektury.
- Przepraszam pana bardzo, czy pan jest detektyw? – Przed moimi oczami stanęła drobna babinka, która na oko mogła mieć dziewięćdziesiąt, no góra sto lat. Skromnie ale niezwykle starannie ubrana, z makijażem zrobionym jak należy i o twarzy tak ciepłej, że kawa przestała mi stygnąć. Była jak z okładki żurnala. Przedwojennego co prawda, ale zawsze.
- Tak, szanowna pani. – Wstałem i przystawiłem kobiecie krzesło do mojego stolika. – W istocie, to ja. W czym mógłbym pomóc? – Naprawdę nie wiedziałem czego oczekiwać.
- A bo widzi, jak ja kiedyś miała męża, to on najpierw do Niemca poszedł w niewolę, ale uciekł. Potem jak przyszły Ruskie, to znów go wzięli do pudła, bo z partyzantami po lesie biegał. Ale to jeszcze nic, bo najważniejsze to było co od przed wojny ze sobą nosił. Pracował u państwa na gospodarstwie, tu niedaleko Moniek. I on zawsze do rany przyłóż był i państwu dopomagał bardziej niż tylko na roli. Tu przy dzieciach pomógł jak się pani pochorowała, tam panu przy karocy koło wymienił. Traktowali go jak syna, bo same córki mieli. I jak łon miał już od nich odchodzić, to we prezencie pani mu taki złoty wisiorek dała. Żeby miał dla przyszłej małżonki, a i jako pamiątkę po państwie. I łon całą wojnę tego wisiorka nie stracił. Jak już się bardzo źle robiło, to solidnie go zapakował, owinął we szmaty i pudło metalowe znalazł i go w nim zakopał. I jak już wojna się skończyła, a i Ruskie wypuścili z więzienia, to on to odnalazł i mnie, jako swej wybrance sprezentował. – Babcia na te wspomnienia wyraźnie się wzruszyła, łza jej z oka pociekła, a ja podałem chusteczkę. Otarła policzek i kontynuowała.
- I ja przez te wszystkie lata ten wisiorek na szyi nosiłam, a jak mąż umarł, to to moja najważniejsza pamiątka po nim. A mnie ktoś okradł. I nie mam już wisiorka. – Zakończyła swoją smutną opowieść.
No kurwa nie. Nie okrada się starszych ludzi, nie okrada się starszych ludzi z ich pamiątek, nie okrada się starszych ludzi z ich pamiątek po zmarłym współmałżonku. No po prostu, kurwa, nie.
- Czy może pani powiedzieć mniej więcej kiedy albo gdzie to się stało? – Ja już sprawę przyjąłem, nie było co do tego dwóch zdań.
- Chyba to było na dworcu. Wracałam akurat od siostry z Goniądza, a na peronie stało kilkunastu młodych facetów. Chyba od strony Białegostoku przyjechali, bo pociągi się akurat mijały. I ktoś mnie popchnął, prawie upadłam, ktoś mnie złapał i podniósł, podziękowałam. Oni poszli a w domu zobaczyłam, że nie ma wisiorka.
Sukinsyny.
- Na policji pani już pewno była? – Warto się upewnić, czy wokół sprawy będą się też kręcić mundurowi.
- A idź pan z naszą milicją. Do konfiskowania wódki się ledwo nadają. A i to im podobno mizernie wychodzi.
- Dobrze, proszę pani, jak wyglądał ten wisiorek?
- Łańcuszek cały złoty, a wisiorek takiego małego kotka przedstawiał. Zwinięty w kłębuszek. Bardzo pana proszę o pomoc. Renty nie mam dużo, ale zapłacę ile pan powie.
- Nawet nie ma mowy o pieniądzach. Zaszczytem dla mnie będzie, jeśli po wszystkim pozwoli się pani zaprosić na kawę.
Krótko się pożegnaliśmy i obiecałem, że zrobię co tylko w mojej mocy. Oj, ktoś tu wszedł ze mną na wojenną ścieżkę. Bijcie w dzwony, bo kataklizm nadchodzi. Tylko najpierw musiałem cokolwiek ustalić. Bar odpadał, bo tamtejsze moczymordy nie zauważyłyby jakby im ktoś krzesło spod tyłków wyciągnął. Ale odwiedziny u drobnych złodziejaszków były już całkiem dobrym pomysłem.

Strączek i Tyczka jeśli nie byli właśnie na robocie, prawdopodobnie grillowali, unicestwiając browary z pierwszą prędkością kosmiczną. Kto jak kto, ale te dwa egzemplarze powinny coś wiedzieć.
- Czołem panowie – zagaiłem wyciągając fajki. – Dobrze się zrelaksować po robocie przy piwku?
- O, kapelusz! – Tyczka nawet się ucieszył na mój widok. – Chcesz się na kolejną furkę wybrać?
- Nie będę wam w paradę wchodził, nic z tych rzeczy. Poczęstujcie piwem. Sprawę mam. – Otworzyłem puszkę i przysiadłem na ławce.
- Nu, a co nam do tej sprawy? Mówilim, że u nas nie robim aut.
- Spokojnie, Strączek, nic mi do waszych aut. Kojarzycie taką staruszkę, co to już pod setkę podchodzi? Taka niziutka, drobniutka. – Opis może i nie najdokładniejszy, ale powinni jakoś skojarzyć.
Tyczka podrapał się w głowę, po Strączku też widać było, że intensywnie myśli.
- Nu, takie najstarsze, to ze trzy są w Mońkach, o którą dokładnie idzie rzecz?
- O tę, co od zawsze z tym samym wisiorkiem na szyi chodziła. Złoty z kotkiem. Coś świta?
- A nu pewno, trza było od razu, że o Babcie Leokadię pyta. Ona tu każdemu dzieciakowi jak babcia. Co się stało? – Momentalnie miny im spoważniały, odstawili piwo a dłonie same zacisnęły się w pięści. Nie powiem, zaskoczyło mnie to troszkę.
- Jej na szczęście nic, ale ktoś skręcił jej ten wisiorek.
- Moment. – Tyczka wstał, wyciągnął telefon i odszedł kilka kroków. Po chwili był z powrotem. – Nikt od nas – oświadczył. – To pewne.
- Opowiadała, że kilkunastu chłopaków stało na peronie, i w tłoku ktoś ją trącił. Podejrzewam, że właśnie wtedy.
- Ostatnio przyjezdnych mieliśmy na dyskotece. Skończyło się jak zwykle bijatyką. Strączek, pamiętasz skąd były te gnojki?
- Ze Czarnej Białostockiej.
- Wiesz, kapelusz, gdzie jest Czarna? To taka dziura w połowie między Białym a Sokółką. Jedziemy z tobą.
- Nigdzie ze mną nie jedziecie. Jak będę potrzebował waszej pomocy, to przyjdę. – Nie potrzebowałem towarzystwa. Jeszcze nie. – Dobra, dzięki, chłopcy. Będę się zbierał.
- Tylko od razu jak coś, to dawaj znać. Za Babcią Leokadią pół Moniek w ogień pójdzie.

Wziąłem sobie to do serca, jak postanowię najechać zbrojnie Czarną Białostocką, armia łatwo się znajdzie. Ale to była ostateczność. Na razie chciałem wybrać się tam i trochę powęszyć. Drogę do Sokółki miałem już rozpracowaną, więc bez zbędnych opóźnień zameldowałem się w Czarnej. Robiło się późne popołudnie i lokalne obiboki zaczęły obsiadać jedyny bar w okolicy. Była niewielka szansa na to, że łańcuszek jeszcze nie jest spieniężony. Pewno już poszedł za jakieś gówniane narkotyki albo przemycaną wódę. Takiego towaru nie trzyma się długo. Ale tu chodziło o coś więcej, niż tylko sam przedmiot. Chodziło o pieprzone zasady.
Usiadłem przy barze. Niebieskooka barmanka filuternie okręciła szmatę do wycierania kufli na palcu.
- Co podać, nieznajomy? – Zapytała, puszczając do mnie oko.
- Piwo i dwa kieliszki wódki. – Dostałem trzy szkła, wypiłem kolejkę, drugiego strzała wlałem do piwa. Rozejrzałem się po barze. Typową klientelę takich szynków można od razu wykluczyć z kręgu podejrzanych. Czerwone pyski są wszędzie takie same, niezależnie od miejscowości. Te pijaczki są groźne tylko i wyłącznie dla swoich portfeli. Szukałem młodych typków, którzy szastaliby forsą na prawo i lewo. No, szastali jak na te realia. Czyli brali trochę droższą wódę niż reszta.
Niespodzianki nie było, dotarłem do połowy drugiego kufla, kiedy do lokalu wparowało czterech żulików. Zajęli stolik w kącie pomieszczenia i skinęli na barmankę. Ta od razu wiedziała o co chodzi, wzięła litrową flaszkę i kieliszki. Następnie postawiła im przed nosami po piwie. Element nie próżnował i po kilkunastu minutach kończyli pierwszą butelkę. Pierwszą wódkę zastąpiła druga, a po jakimś czasie trzecia. We łbach mieli po połówce na bańkę a wzrok stawał się coraz bardziej mętny. Jeśli intuicja mnie nie zawodziła, miałem przed sobą poszukiwanych gnojków. Nie chciałem karczemnej awantury, nie tu, na obcym terenie i bez żadnego wsparcia. Ale tak po prostu też nie mogłem wyjść. Zagadałem do dziewuchy za kontuarem.
- Co to za jedni? Ci pod ścianą – zapytałem obdarzając ją szarmanckim uśmiechem.
- A to miejscowe rozrabiaki, ja bym z nimi nie zadzierała. – Zrobiła trochę przestraszoną minę. Czyżby nie zawsze byli dla niej mili? Takie odniosłem wrażenie.
- Często tak chlają?
Uśmiechnęła się.
- Zawsze jak mają jakieś pieniądze. Wtedy idzie wóda w ruch. A dlaczego pytasz? – Szybko zreflektowała się, że udziela nieznajomemu informacji.
- Spokojnie, nie jestem z policji. Szukam pewnej zguby a mam przypuszczenia, że ci chłopcy bardzo pomogli tej zgubie się zgubić.
- Coś ukradli?
- Coś wartościowego.
Pokręciła głową z wyraźną rezygnacją.
- To już tego nie ma. Pewno zastawili we lombardzie. Jeden tylko tu mamy, więc jak pan szukasz czegoś, to tylko tam.
Lombard? No tak, naturalnie. Stwarzało to pewne problemy, ale nieduże.
- Dzięki, śliczna. Możesz mi jeszcze powiedzieć, który z tych facetów nimi rządzi? Nie bój się, z mojej strony nic Ci nie grozi.
Chwilę wahała się nad odpowiedzią. Rozumiałem to, w końcu jakiś obcy pyta o miejscowych. Każdy dwa razy by się zastanowił. Zwyciężyła jednak niechęć do tych drani, bo nachyliła się w moją stronę i wyszeptała.
- Ten z garbatym nosem. Kiedyś przyłożyłam mu kuflem, bo się mi do tyłka dobierał. Mówią na niego Nieszpor.
Nieszpor. Niech będzie, jeszcze o tym nie wiesz, ale już niedługo mocno się poturbujesz, gnido. Zapłaciłem rachunek, dałem napiwek kelnerce i wyszedłem z baru. Musiałem złapać ostatni PKS do Moniek, żeby nie utknąć w tej dziurze na noc. Ale jeszcze chciałem obejrzeć lombard. Plan powoli krystalizował się w głowie. Musiał być spełniony tylko jeden warunek. Potrzebowałem, żeby buda była wolnostojąca.
Różnie bywa z moim szczęściem. Raz pod górę, raz w dół. W tym przypadku uśmiechnęło się do mnie. Taki mały pawilonik, troszkę na uboczu rynku. Wprost idealnie. A na witrynie, w gablotce lśniło złote kocię na takimż łańcuszku.

Następnego dnia znów byłem u Tyczki i Strączka.
- Dobra panowie, jest tak. Łańcuszek znalazłem w Czarnej. Jest w lombardzie.
- Kapelusz, chyba nie chcesz go wykupić? – Zaoponował Tyczka.
- W żadnym wypadku. Ukradli, to kasa za niego nikomu się nie należy. W dupie mam, czy właściciel tego biznesu jest uczciwy, czy nie. – Naprawdę miałem to gdzieś. – Znacie niejakiego Nieszpora z Czarnej?
- A nu, znam. Kanalia jakich mało. Mamy z nim na pieńku. – Strączek ułożył aż trzy zdania z rzędu. – Wim tyż gdzie mieszka.
- Dobra, to przyda się później. Na razie potrzebuję furę, łańcuch i kierowcę. Zrobimy lombard.
- E, kapelusz, ty to jesteś niezły kozak – z uznaniem powiedział Tyczka. – Chodź.
Zaprowadził mnie do rzędu garaży, które lata świetności miały już dawno za sobą. Z resztą, jak większość takich miejsc w kraju.
- Teraz patrz. – Duma biła z jego słów gdy otwierał jedno z pomieszczeń. – Nada się?
Ze zdziwienia prawie wyleciał mi papieros z ust. Tyczka, szczęśliwy jak małe dziecko, prezentował mi pięknego Grand Cherokee.
- Znalazłem go w polu, kawałek przed Tykocinem. Jakby kto go tam zostawił i sobie poszedł. Nu, to wziąłem, co tak będzie se stał. – Logika nie do podważenia. – Mów, jaki masz plan, bo to ja z tobą pojadę.
- Zrobimy to bezczelnie. Podjedziemy pod lombard, przyczepimy do krat łańcuch i wypieprzymy je z mocowania. Bierzemy wisiorek i znikamy. Gorzej, że chyba furę będziesz miał spaloną.
- A to ni problem, auto zniknie.
- Będziesz stratny.
- Spokojna głowa. – Rzucił z szelmowskim uśmiechem. – Ni będę. A co z tym gnojem, Nieszporem, obijem go?
- A to z kolei moja sprawa.
Tyczka nie zadawał więcej pytań.

Wieczorem spakowaliśmy potrzebne rzeczy i wyruszyliśmy w noc w stronę Czarnej Białostockiej. Na miejsce zajechaliśmy grubo po pierwszej, na ulicach nie było żywego ducha. I dobrze, bo widzowie w tym przedstawieniu nie byli konieczni. Ustawiliśmy się tyłem do witryny i umocowaliśmy łańcuch na kracie.
- Dobra – szeptałem. – Teraz ty wsiadaj w brykę i wal ile dała fabryka. Jak wyrwiesz kratę, ja zwijam łańcuszek, odpinam łańcuchy i spierdalamy do domu. Wszystko jasne?
- Kapelusz, jasne jak słońce.
- No, to do dzieła.
Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Po bardzo ostrym szarpnięciu, krata puściła i z łoskotem runęła na chodnik. Zaczął wyć alarm, ale przypuszczałem, że będę miał kilka chwil, zanim pojawi się tu ktokolwiek niepowołany. Kamieniem stłukłem szybę witryny i gablotę. Łańcuszek w kieszeń i do samochodu.
- A teraz gnaj, jakby cię diabeł gonił. – Niemal wykrzyczałem do kierowcy.
Dwa razy nie trzeba mu było powtarzać. Potężne auto zawyło i ruszyliśmy jak z kopyta. Dopiero przed Białymstokiem zwolniliśmy do w miarę przepisowej prędkości. Tyczka zaczął się śmiać, po chwili zaraził mnie tym i obaj rżeliśmy jak opętani.
- Nu to żeś mi imprezę, kapelusz, zorganizował. Jak Boga kocham takiej zabawy się po tobie nie spodziewałem.
- Widzisz, Tyczka, mam zasady. Jedna z nich tyczy się okradania starszych. Tego się, kurwa, nie robi.
- Szacunek, kapelusz.
Tyczka odstawił mnie pod zajazd i ruszył w swoją stronę. W niektórych sytuacjach więcej gadania nie jest potrzebne.
Następnego dnia odnalazłem Babcię Leokadię. Karmiła gołębie przy kościele.
- Moje uszanowanie, droga pani Leokadio. Zguba się odnalazła. – To mówiąc wręczyłem jej łańcuszek. Powiem wam, że takie szczęście na czyjejś twarzy to nieczęsty widok. Szczery, prawdziwie szczery uśmiech rozjaśnił pomarszczoną twarz starszej kobiety.
- Dziękuję, dziękuję bardzo. – Prawie zaniosła się płaczem.
- Nie ma sprawy, wisiorek w końcu jest tam, gdzie powinien, czyli na pani szyi.
Tak jak obiecałem, zaprosiłem Babcię na kawę. Kilka godzin opowiadała mi o swoim długim, trudnym ale i w sumie dość szczęśliwym życiu. Mógłbym tak z nią siedzieć i do nocy, ale jeszcze jedna sprawa wymagała zamknięcia. Nieszpor.

Znów odbyłem drogę do Czarnej. Tylko tym razem miałem tam wpaść na krótki występ.
Jak można było przypuszczać, obwieś Nieszpor ze swoją kompanią znów balował w lokalnej mordowni. Tym razem nie wchodziłem do środka. Wystarczyło poczekać. Stałem w cieniu paląc papierosa. Po pewnym czasie mój cel wytoczył się pijany z knajpy, na chwiejnych nogach oparł się o ścianę i próbował się odlać. I to był ten moment. Podszedłem i stuknąłem go lekko w ramię.
- Co, do kurwy – wychrypiał odwracając się.
Ja nie bawiłem się w uprzejmości. Pierwszy cios wyprowadziłem w kartofel na pysku bandziora. Usłyszałem trzask i z nosa polała się krew. Zaskoczony złodziej nawet nie zdążył zareagować. Zacząłem okładać go z całych sił. Po chwili zwijał się na ziemi próbując osłaniać głowę. Już było po wszystkim, jeszcze jeden solidny kopniak odebrał mu jakiekolwiek chęci do walki. Schyliłem się i podniosłem ten pusty obity łeb za ucho.
- Wiesz gnoju co cię spotkało? – Zapytałem i niby tak przypadkiem trzasnąłem tym łbem o ziemię. – Spotkało cię to, co powinno spotkać każdego, który sięgnie po czyjąś pamiątkę, rozumiesz? – Chyba zrozumiał, bo wydawało mi się, że kiwa głową. – Jeszcze raz pojawisz się w Mońkach, zginiesz. Miasto wie kogo obrobiłeś, a to był błąd. Karygodny, kurwa, błąd. Nie popełniaj takich więcej, to się już nie spotkamy.
Wstałem i poprawiłem kapelusz. W koszulkę Nieszpora wytarłem zakrwawiony but. Strzeliłem w gnidę niedopałkiem i zniknąłem w mroku nocy. Chyba świat stał się odrobinę lepszy. Mój nastrój na pewno.


& :szufla

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

habahaba
habahaba - Superbojownik · 6 lat temu
O prosze. Moralizator dzisiaj. Bardzo ładna zmiana podejścia w tym odcinku

--
"I don't want to start any blasphemous rumours But I think that God's got a sick sense of humor And when I die I expect to find Him laughing"

nevya
nevya - Bojownik · 6 lat temu
Miałem do końca nadzieję, że to nie ten łańcuszek, albo przynajmniej, że właścicielem lombardu jest jakiś staruszek

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
ward - Superbojownik · 6 lat temu
Pikne

--
Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić - Józef Piłsudski

Rupertt
Rupertt - Fajranttoholik · 6 lat temu

Pod koniec pojawiła się myśl, że babcia go robi w wała, a tu jednak nie. Ale i tak fajnie

--
ryćk'n'rotfl

k0curek
k0curek - Superbojownik · 6 lat temu
Myślałem, że może zmarły małżonek, wbrew temu co opowiedział ukochanej, wszedł w posiadanie wisiorka niezupełnie legalnie i teraz, po kilkudziesięciu latach wisiorek trafił w ręce prawowitych właścicieli.
A tu kicha, zero niespodzianek.

Ethordin
Ethordin - Superbojownik · 6 lat temu

--
UWAGA: w komentarzu powyżej tej sygnatury może być ukryty sarkazm!!!
Rezyduję w RPA: blog; tyrury

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
grzechu86 - Superbojownik · 6 lat temu
z dziesięć lat temu widziałem taką staruszkę co to miała z 95 lat, stała sobie samusieńka w korytarzu do zarządu budynków i prowadziła ożywioną dyskusję - o tym jak to w roku 30 zwolnili ją w pracy we dworku bo jaśnie wielmożna panienka oskarżyła ją o kradzież wisiorka z tej szkatułki co na kredensie stała, a ona przecież tego wisiorka nie brała, bo nawet jakby wzięła to by w całej wsi wiedzieli, że jej na taki nie stać. no i musiała potem swoją rodzinną wieś opuścić bo nikt nie chciał do pracy złodziejki choćby nawet nic nie ukradła.

--

Wszystkie triumfy i katastrofy tego świata ludzie powodują nie dlatego, że są z gruntu dobrzy, albo z gruntu źli, lecz dlatego, że są ludźmi.

Triskal
Triskal - Bojownik · 6 lat temu

--
All we see or seem is but a Dream within a Dream. Ashes to Ashes but Dust won't be Dust...

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
:grzechu86, widać mąż Babci Leokadii trafił na lepszych ludzi ;)

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Peppone
Peppone - Nowy Ruski · 6 lat temu
Czyta się dobrze, nawet bardzo dobrze, natomiast zwrotów akcji faktycznie trochę brakuje. Fajnie oddane relacje międzyludzkie, dobre opisy postaci, niezła dynamika akcji. W sumie na okejkę.


--
Pracuj u podstaw. Zaminuj fundamenty systemu. Wszelkie prawa do treści wrzutów zastrzeżone
Nie namawiam do łamania prawa. Namawiam do zmiany konstytucji tak, aby pewne czyny stały się legalne.
No shitlings, no cry! Postaw mi kawę na buycoffee.to - teraz można również przez Paypala i Google Pay

pies_kaflowy
pies_kaflowy - Bęcwał Dnia · 6 lat temu
No ba!

--

Witek32
Witek32 - Superbojownik · 6 lat temu

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
luggage - Superbojownik · 6 lat temu

--
+++ Divide By Cucumber Error. Please Reinstall Universe And Reboot +++

empatyczna
empatyczna - Gołota Poezji · 6 lat temu
Piękna historia - wzruszyłam się, a jak czytało mi się to wspaniale. Kapelusz

--
Czy można spełnić wszystkie swoje marzenia? Tak, jeżeli będziesz miał/ła jedno marzenie, które brzmi: chcę osiągnąć w życiu tyle, ile tylko zdołam./moje/

czujnyjakpiespotrojny
Alister Mc Lean, no wartko się toczy akcja i czyta fajnie, autografy zacznij rozdawać, zarobimy trochę za parę lat

--
"Poszerzaj swoje horyzonty- wyburz dom z naprzeciwka."

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
w_irek - Superbojownik · 6 lat temu
Zauroczyła mnie fraza "mogła mieć dziewięćdziesiąt, no góra sto lat"
jak już będziesz w wydawnictwie daj znać na cześka potrzebuję egzemplarz numer 90, no góra 100




--
Brak_Sygnaturki

jeleni
jeleni - Bojownik · 6 lat temu
Okejka za tekst, fajnie i lekko się to czytało, z zainteresowaniem. Druga okejka by poleciała za okolice osadzenia akcji. Moje rejony.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
, jak się uda to masz zaklepane

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Hubert77
Hubert77 - Superbojownik · 6 lat temu
Jakbyś potrzebował kogoś do składu książki i korekty - polecam się. Ponieważ dobrze się czyta - zrobię za 90 (no, góra 100) procent stawki

zajebioza
zajebioza - Superbojownik · 6 lat temu
Echh czytam każdą część z zapartym tchem.
Ostatnio edytowany: 2017-06-27 19:23:43

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Monstegur - Superbojownik · 6 lat temu
Niby spoko, ale przecież nie da się zapomnieć gdzie zostawiło się Jeepa

sniemiec
sniemiec - Luziowy Kapelan · 6 lat temu
:monstegur da się...wystarczy zapomnieć, jak się oddycha...

--
Homo homini cattus est

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
wisz-nu - Superbojownik · 6 lat temu
:monstegur nie zgubił, tylko pojechał w offroad, zakopał się i poszedł do najbliższego gospodarza pożyczyć traktor

--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.
Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Złoty wisiorek.
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj