Najpierw zacznę od tego, że znowu mam problem z kontuzjowanym kiedyś kolanem. Od piątku nie wychodzę na spacery, a po mieszkaniu poruszam się o kulach. Jestem zdołowana przez to i nie chce mi się nic. Nie udzielam się, bo najzwyczajniej nie mam humoru. Biorę leki przeciwzapalne, a przeciwbólowe to Tramal.
Tramal, to silny lek przeciwbólowy o działaniu ponoć narkotycznym, ale jestem w pełni świadoma. Bardzo dużo pomaga mi młodsza córka, która jest obecnie na urlopie.
Ale nie o kolanie chcę tu pisać, tylko o tym, co mi się przyśniło dzisiejszej nocy.
Zaczyna się tak, że jakimś cudem znalazłam się w roku 2417 czyli 400 lat w przyszłość.
Mam tyle samo lat, co teraz i spotykam się z ludźmi, którzy mówią po polsku, więc nie mam problemu z porozumiewaniem się.
Jest to grupa ludzi taka mniej więcej z obserwacji mojej w ilości 200 - 300 osób, więcej młodych dziewcząt, widzę tylko zaledwie 20 - 25 mężczyzn, z tego kilku starszych w wieku gdzieś 70 -80 lat, nie widzę ani jednego dziecka. To mnie przeraziło w tym śnie.
Oprócz 3 kotków i 2 psów nie widzę innych zwierząt. To też było bardzo smutne.
Wszyscy mają delikatne, proporcjonalne i ładne rysy twarzy, ale bardzo blade mają te twarze. Wszyscy bardzo szczupli. Kobiety bez żadnych makijaży z długimi włosami. Większość ma niebieskie oczy, a włosy od blond po czarne, raczej proste albo lekko naturalnie falowane. Ubrani są bardzo skromnie, ale odzież mają podobną do tej, jaką my mamy dzisiaj. Nie widziałam we śnie ich żywności ani żadnych naczyń, garnków itp.
Co się od nich dowiaduję: mieszkają tak, że nie mogą wyjść z tej szklanej klatki, bo poza nią nie przeżyją. Choć widzą słońce, księżyc, deszcze, śnieg, drzewa, bujną zieleń, to jednak mogą tylko patrzeć na to wszystko przez tę szklaną otoczkę. Ja tej otoczki nie widzę. Nie czuję też żadnych zapachów.
Nie ma tu u nich aut, pociągów, rowerów, komputerów, telefonów, telewizorów, bankomatów. Są krzesła, stoły, jakieś posłania i to swoje państwo nazywają Szegeland, bo mówią, że to ich państwo. Nie widzę też ulic, dróg, tylko jakieś sztuczne wykładziny.
O Polsce i innych państwach nic nie wiedzą. Są jacyś wyciszeni i bardzo mili dla mnie. Opowiedziałam im skąd pochodzę, i że u mnie jest teraz rok 2017 - nie wiem dlaczego mówię o 2017, przecież mamy 2016 r., ale tak właśnie jest w tym moim śnie. Poza tym nie wiem, jak się u nich znalazłam. Oni też nie wiedzieli, jak do nich przybyłam i skąd. Zauważyli natomiast, że nie jestem z ich państwa, bo miałam wg nich inny błysk w oku
i różową cerę, ale z grzeczności nie chcieli mi o tym mówić.
Chciałam pokazać im na mapie, gdzie leży Polska, a nawet moje miasto. Map porządnych też nie mieli. Jeden ze starszych mężczyzn przyniósł skrawek starej mapy, na której zauważyłam tylko południe Polski /opolskie, śląskie, małopolskie i część Dolnego Śląska/
i ku mojej radości moje Żory. Pokazałam im to moje miasteczko na mapie. Powiedziałam, że mój kraj nazywa się Polska, ale że jest dużo większa niż widzą na tym skrawku mapy,
i że mamy ponad 38 mln ludności, a na całym świecie żyją miliardy ludzi. Było to dla nich niepojęte.
Przy tym cały czas we śnie martwiłam się, jak z powrotem wrócić do swoich czasów.
Podzieliłam się z nimi tym problemem, a oni zapraszali abym została z nimi na zawsze, że u nich będzie mi dobrze, że oni żyją wszyscy w zgodzie, bo legenda ich mówi, że kiedyś coś strasznego się stało i dlatego oni teraz tak żyją, i jest ich coraz mniej, bo się nie rozmnażają przez to coś strasznego, które nie potrafili nazwać, ale wiedzieli z kolei, że to wszystko stało się przez nienawiść między ludźmi. Dlatego oni boją się tej nienawiści i marzą, żeby jeszcze mogli wyjść z tego szkła.
Chcieli żebym została i opowiadała o swoich czasach, o ludziach - byli bardzo ciekawi,
lecz powiedziałam im, że nie mogę, że musiałabym mieć strasznie dużo czasu, aby im wszystko o nas opowiedzieć i lepiej dla nich będzie, jak się nie dowiedzą, i że muszę wracać do swoich bliskich, bo czekają na mnie i w tym momencie sen się skończył tak niespodziewanie, jak się zaczął.
I teraz zastanawiam się czy to jakieś proroctwo, czy skutki uboczne Tramalu, ale powiem szczerze, że ten sen nie daje mi spokoju i mam wrażenie, że coś się stanie właśnie w 2017 roku.
Aha, zapomniałam o jeszcze jednym - zginęła mi u nich moja torebka, w której miałam wszystkie dokumenty, kartę bankomatową, pieniądze i kosmetyki. Powiedziałam im o tym, a oni zaraz przynieśli mi kilkanaście różnych pięknych torebek jako zadośćuczynienie. Zrozumiałam, że ze swoją torebką muszę się pożegnać, choć bardzo chciałam ją odzyskać,
ponieważ jakby telepatycznie dotarło do mnie, że zawartość mojej torebki, to jedyny dla nich malutki kontakt z innym światem i cenna pamiątka, skoro nie mogę z nimi zostać, to chociaż ta moja torebka niech będzie z nimi. Zrozumiałam ich potrzebę i więcej o torebce już nie wspominałam przy nich.
Tramal, to silny lek przeciwbólowy o działaniu ponoć narkotycznym, ale jestem w pełni świadoma. Bardzo dużo pomaga mi młodsza córka, która jest obecnie na urlopie.
Ale nie o kolanie chcę tu pisać, tylko o tym, co mi się przyśniło dzisiejszej nocy.
Zaczyna się tak, że jakimś cudem znalazłam się w roku 2417 czyli 400 lat w przyszłość.
Mam tyle samo lat, co teraz i spotykam się z ludźmi, którzy mówią po polsku, więc nie mam problemu z porozumiewaniem się.
Jest to grupa ludzi taka mniej więcej z obserwacji mojej w ilości 200 - 300 osób, więcej młodych dziewcząt, widzę tylko zaledwie 20 - 25 mężczyzn, z tego kilku starszych w wieku gdzieś 70 -80 lat, nie widzę ani jednego dziecka. To mnie przeraziło w tym śnie.
Oprócz 3 kotków i 2 psów nie widzę innych zwierząt. To też było bardzo smutne.
Wszyscy mają delikatne, proporcjonalne i ładne rysy twarzy, ale bardzo blade mają te twarze. Wszyscy bardzo szczupli. Kobiety bez żadnych makijaży z długimi włosami. Większość ma niebieskie oczy, a włosy od blond po czarne, raczej proste albo lekko naturalnie falowane. Ubrani są bardzo skromnie, ale odzież mają podobną do tej, jaką my mamy dzisiaj. Nie widziałam we śnie ich żywności ani żadnych naczyń, garnków itp.
Co się od nich dowiaduję: mieszkają tak, że nie mogą wyjść z tej szklanej klatki, bo poza nią nie przeżyją. Choć widzą słońce, księżyc, deszcze, śnieg, drzewa, bujną zieleń, to jednak mogą tylko patrzeć na to wszystko przez tę szklaną otoczkę. Ja tej otoczki nie widzę. Nie czuję też żadnych zapachów.
Nie ma tu u nich aut, pociągów, rowerów, komputerów, telefonów, telewizorów, bankomatów. Są krzesła, stoły, jakieś posłania i to swoje państwo nazywają Szegeland, bo mówią, że to ich państwo. Nie widzę też ulic, dróg, tylko jakieś sztuczne wykładziny.
O Polsce i innych państwach nic nie wiedzą. Są jacyś wyciszeni i bardzo mili dla mnie. Opowiedziałam im skąd pochodzę, i że u mnie jest teraz rok 2017 - nie wiem dlaczego mówię o 2017, przecież mamy 2016 r., ale tak właśnie jest w tym moim śnie. Poza tym nie wiem, jak się u nich znalazłam. Oni też nie wiedzieli, jak do nich przybyłam i skąd. Zauważyli natomiast, że nie jestem z ich państwa, bo miałam wg nich inny błysk w oku
i różową cerę, ale z grzeczności nie chcieli mi o tym mówić.
Chciałam pokazać im na mapie, gdzie leży Polska, a nawet moje miasto. Map porządnych też nie mieli. Jeden ze starszych mężczyzn przyniósł skrawek starej mapy, na której zauważyłam tylko południe Polski /opolskie, śląskie, małopolskie i część Dolnego Śląska/
i ku mojej radości moje Żory. Pokazałam im to moje miasteczko na mapie. Powiedziałam, że mój kraj nazywa się Polska, ale że jest dużo większa niż widzą na tym skrawku mapy,
i że mamy ponad 38 mln ludności, a na całym świecie żyją miliardy ludzi. Było to dla nich niepojęte.
Przy tym cały czas we śnie martwiłam się, jak z powrotem wrócić do swoich czasów.
Podzieliłam się z nimi tym problemem, a oni zapraszali abym została z nimi na zawsze, że u nich będzie mi dobrze, że oni żyją wszyscy w zgodzie, bo legenda ich mówi, że kiedyś coś strasznego się stało i dlatego oni teraz tak żyją, i jest ich coraz mniej, bo się nie rozmnażają przez to coś strasznego, które nie potrafili nazwać, ale wiedzieli z kolei, że to wszystko stało się przez nienawiść między ludźmi. Dlatego oni boją się tej nienawiści i marzą, żeby jeszcze mogli wyjść z tego szkła.
Chcieli żebym została i opowiadała o swoich czasach, o ludziach - byli bardzo ciekawi,
lecz powiedziałam im, że nie mogę, że musiałabym mieć strasznie dużo czasu, aby im wszystko o nas opowiedzieć i lepiej dla nich będzie, jak się nie dowiedzą, i że muszę wracać do swoich bliskich, bo czekają na mnie i w tym momencie sen się skończył tak niespodziewanie, jak się zaczął.
I teraz zastanawiam się czy to jakieś proroctwo, czy skutki uboczne Tramalu, ale powiem szczerze, że ten sen nie daje mi spokoju i mam wrażenie, że coś się stanie właśnie w 2017 roku.
Aha, zapomniałam o jeszcze jednym - zginęła mi u nich moja torebka, w której miałam wszystkie dokumenty, kartę bankomatową, pieniądze i kosmetyki. Powiedziałam im o tym, a oni zaraz przynieśli mi kilkanaście różnych pięknych torebek jako zadośćuczynienie. Zrozumiałam, że ze swoją torebką muszę się pożegnać, choć bardzo chciałam ją odzyskać,
ponieważ jakby telepatycznie dotarło do mnie, że zawartość mojej torebki, to jedyny dla nich malutki kontakt z innym światem i cenna pamiątka, skoro nie mogę z nimi zostać, to chociaż ta moja torebka niech będzie z nimi. Zrozumiałam ich potrzebę i więcej o torebce już nie wspominałam przy nich.
Ostatnio edytowany:
2016-11-14 21:06:15
--
Czy można spełnić wszystkie swoje marzenia? Tak, jeżeli będziesz miał/ła jedno marzenie, które brzmi: chcę osiągnąć w życiu tyle, ile tylko zdołam./moje/