Praca to nie tylko obowiązki - to czasem także zwariowani ludzie, z którymi można się nieźle bawić!
#1. "Pracowaliśmy obok siebie od lat i znani byliśmy z tego, że dużo ze sobą gadamy. Niedawno mnie przenieśli, a w miejscu mojego stanowiska kolega ma teraz ściankę. Oto co umieścił w miejscu, gdzie dawniej była moja twarz"
Perspektywa utopienia w wodzie rozwiązuje usta najtwardszym przesłuchiwanym. Waterboarding zyskał sławę jako metoda bardzo skuteczna, a przy tym ekstremalnie brutalna.
#1. Hiszpańska inkwizycja
Kto wynalazł waterboarding – nie do końca wiadomo. Wiadomo jednak, że jako jedna z pierwszych powszechnie zaczęła stosować go hiszpańska inkwizycja. Kościelna instytucja już w XVI wieku wykorzystywała podtapianie (niewinne określenie, wziąwszy pod uwagę całokształt waterboardingu) do przekonywania przeciwników do swoich racji. Już zaś na początku XIX wieku zaczęto zauważać, że parszywa „technika przesłuchania” powinna być zakazana. Co nie zmienia faktu, że wykorzystywano ją jeszcze przez długie lata w różnych częściach świata.
#2. Waterboarding na Filipinach
Amerykanie przez długi czas praktykowali waterboarding w zaciszu własnych więzień. Po raz pierwszy „w świat” wyszli z techniką w 1902 roku na Filipinach. Już wtedy wzbudzała ona jednak sporo kontrowersji i nie brakowało głosów optujących za natychmiastowym wstrzymaniem „nieludzkich tortur”. Amerykańscy żołnierze nie stronili od waterboardingu również podczas działań wojennych w Wietnamie.
#3. Jak działa waterboarding
Wpychanie delikwentowi głowy do wanny wypełnionej wodą do przyjemności nie należy, ale nie na tym polega waterboarding. W schemacie opracowanym już za czasów hiszpańskiej inkwizycji, nieszczęśnik kładziony jest na plecach, zwykle z głową nieco niżej niż stopy. Następnie na jego twarzy układa się materiał (np. chustę), który polewa się wodą, zalewając ofiarę. Materiał pozwala wydychać powietrze, ale uniemożliwia jego zaczerpnięcie – stąd wrażenie topienia.
#4. Utrata przytomności
Waterboarding wiąże się nieuchronnie z utratą przytomności. Ci, którzy w torturach wytrzymują kilka do kilkunastu sekund (zdecydowana większość poddawanych tej metodzie), poddają się zwykle jeszcze przed utratą przytomności. Ci, którzy wytrzymują więcej – jak pewien Saudyjczyk, który przetrwał ponad 2,5 godziny waterboardingu – tracą przytomność raz za razem. Po pierwszej utracie cuceni są tylko po to, by za moment z powrotem doprowadzić ich do tego samego stanu.
#5. „Wrażenia”
Co czuje człowiek poddawany waterboardingowi? Zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że ból. Inni – że bólu akurat nie czuć. Wszyscy są jednak zgodni, że najsilniejsze jest przerażenie. Wrażenie tonięcia powodowane przez wodę wdzierającą się do nosa i ust oraz niemożność zaczerpnięcia powietrza w wielu przypadkach odcisnęły się traumatycznym piętnem na psychice torturowanych.
#6. Wersja premium
Wydawałoby się, że już „podstawowa wersja” waterboardingu jest na tyle drastyczna, że nie ma potrzeby jej ulepszania. Mimo to niektórzy doszli już do wniosku np., że tortury działają jeszcze skuteczniej jeżeli zawczasu niemal zmrozi się wodę. Można też postarać się o to, aby woda fizycznie dostała się do płuc (co nie ma miejsca w „łagodnym” wariancie). Przywiązanie lub przytrzymywanie ofiary w pozycji leżącej kończy się też zazwyczaj obrażeniami kończyn – topiony za wszelką cenę próbuje się oprawcom wyrwać.
#7. Prawo a życie
Konwencje genewskie z 1929 i 1949 roku uznają stosowanie waterboardingu za zbrodnię wojenną. Mimo to stosowanie tej techniki tortur w dalszym ciągu nie należy do rzadkości. W kwietniu 2018 roku media w Anglii zbulwersowała wiadomość, że dwóch adeptów szkoły policyjnej w ten sposób torturowało innego. Niektórzy coraz głośniej mówią natomiast o „konieczności” zalegalizowania waterboardingu i innych brutalnych metod jako rzekomego jedynego skutecznego sposobu walki z terroryzmem.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą